sobota, 17 stycznia 2015

"Runy" Joanne Harris


O TYCH, KTÓRZY PRZEŻYLI RAGNAROK

Na wstępie pragnę zaznaczyć, że czytałam to tylko z trzech prostych powodów:

- po pierwsze - uwielbiam mitologię skandynawską;

- po drugie - bardziej od mitologii skandynawskiej uwielbiam nordyckiego boga, Lokiego;
- po trzecie - książka "Blask Runów" stanęła na mojej drodze już jakieś 575648 razy (a potem okazało się, że jest to druga część utworu "Runy"...) i pomyślałam: "to nie może być przypadek".

"Runy"
Akcja powieści dzieje się po ragnaroku, mitologicznym "zmierzchu bogów". Mamy do czynienia z nowym światem - 500 lat po zniszczeniu wszystkiego, co było dawniej znane. Bogowie - Asowie i Wanowie - dążą do tego, by powrócić na panteon i ponownie władać Dziewięcioma Światami. Nie jest to jednak takie proste, ponieważ wielu z nich upadło i zginęło, są osłabieni. Ich ratunkiem może okazać się Maddy, córka Kowala - dziewczynka, w której genach znajduje się czysta, niczym niezmącona prawdziwa moc. Taka sama, jaką bogowie niegdyś posiadali. 
Bohaterowie wspólnie gromadzą się by wystąpić przeciw Wielkiemu Złemu. 
tak w skrócie.
(Warto zaznaczyć, że w fabule pojawiają się pewne niezgodności z mitologią, co do bogów, którzy przetrwali ragnarok)

--------------------------------------------------------
"Witamy w świecie podziemi. Czym chata bogata."
~Loki

Joanne Harris tworzy tutaj coś na kształt poprawnego absurdu, z góry zaplanowanej komedii. Nordyccy bogowie są uczłowieczeni aż do bólu - mierzą się z tymi samymi problemami natury psychologicznej, z jakimi mógłby się mierzyć każdy przykładny śmiertelnik. Boją się, umierają, upadają, martwią się, męczą... Rozumiem, że był ragnarok, że parę rzeczy nie poszło po myśli Asów, ale - o, losie - gdy czytam, jak Odyn (posiadający 50 imion, wielki władca Asgardu, Wszechojciec, bóg wojny, stworzyciel Wszechświata) zostaje pokonany przez paru śmiertelników, to aż mi się robi gorzej. Wszyscy bohaterowie przez cały tok książki prezentują wyżyny swojego totalnego zdebilenia - walczą ze sobą nawzajem, zdradzają się, nie umieją odnaleźć rozwiązań w prostych sytuacjach, obwiniają każdego z siebie o najgłupsze przewinienia.... jakby zupełnie nie dostrzegali czającego się w pobliżu niebezpieczeństwa, tylko własne problemy. Wśród nich w pewnym momencie pojawia się Thor, określony przez autorkę: "nie był on najmądrzejszym z Asów" - nie wiem, jak głupi musiał być Thor, że nie dorównywał nawet pozostałym bogom... Bogom, którzy, jak wiadomo, w rezczywistości głupi nie byli.
Na pierwszy plan wysuwają się spośród nich pewne dwie szczególne postacie...

Główna bohaterka Maddy (Modi), od której zależą losy całego świata. Jest mało wyrazista, za mało rozbudowana. Wiemy z utworu, że dziewczynka ma pewne problemy rodzinne i nie jest zbyt lubiana w społeczeństwie, ale brakuje jednak jakiegoś opisu tego, co ona czuje, jak się miewa jej psychika... Jak dla mnie, Maddy jest niedopracowana. Sprawia wrażenie inteligentniejszej od wszystkich bohaterów razem wziętych, mimo że wiedzę na temat świata ma znikomą. Dziewczynka w jednym momencie zdobywa zaufanie Odyna, niemalże zabijając go przy tym. Przy pierwszym spotkaniu z Tricksterem prawie doprowadza do jego ślepoty. Od razu udaje jej się wyciągnąć z lawowego jeziora niezmiernie ważny przedmiot, którego nikt nie mógł wyciągnąć przez 500 lat, i przy tym doprowadza do całkowitego zniszczenia jej najbliższej okolicy. Maddy cuchnie MarrySue na kilometr. I, nie wiedzieć czemu, nie opuszcza Lokiego ani na moment...

Loki jest jednym z lepszych akcentów tej książki. Można zauważyć, że Harris najbardziej skupiła się właśnie na nim (w końcu nie bez powodu był on nazywany najbardziej złożoną postacią mitologii skandynawskiej). Nie wiem tylko, czy udało jej się odnieść 100% sukces - Joanne Harris postawiła na przebiegłość Trickstera (zapomniawszy jednak o sprycie...), jego egoizm (w którym zabrakło odrobinki wrodzonego szaleństwa i sadyzmu) oraz nieprzeciętne poczucie humoru. Dowcip jest podstawą tej książki - niestety, jedynie u Lokiego trzyma on jako-taki poziom, bo w przypadku pozostałych bohaterów jest po prostu... prosty.

Oprócz bogów, w "Nowym Świecie" istnieją również dosyć istotne osoby występujące na ziemi, jeżeli mogę to tak nazwać - śmiertelnicy. O nich w zupełności wystarczy tylko jedno zdanie: nadali pojęciu "kretynizm wrodzony" nowego znaczenia. Chociaż jest jeden moment, gdy udaje im się przechytrzyć bogów... ale kończy się to dla nich niekoniecznie korzystnie.
--------------------------------------------------------

Najpierw czytałam, potem już bardziej przerzucałam kartki... Nie jest to jakieś wyjątkowe dzieło, ale nie uważam go też za totalne dno. 
Ta książka jest w pewien sposób "pozytywnie absurdalna". Lubię taki absurd, ale w tym przypadku po jakimś czasie zaczął mnie on naprawdę nudzić. Prosty dowcip, bezradność ongiś silnych i potężnych bogów... irytowało mnie to. 
A potem pojawiło się zakończenie. Ostatnie parę stron było tak przepełnione patosem, tak kontrastowało z resztą książki, tak bardzo tutaj nie pasowało... Przez cały czas spotykałam się z problematycznymi sytuacjami, które najczęściej kończyły się komicznie - a tutaj doznaję szoku termicznego, gdy czytam o glorii, chwale, poświęceniu, magii przyjaźni i zwycięstwie "Chaosu" nad "Gorszym Chaosem".
Zakończenie sprawia, że moja niechęć do sięgnięcia po "Blask Runów" wzrasta do poziomu 150%. 


Podsumowując: jestem zawiedziona. Nie tego się spodziewałam, wiedząc, że "Runy" są oparte na mitologii skandynawskiej. 
Wstrzymuję się od oceny, bo obawiam się, że nie byłabym obiektywna, oceniając tę książkę na 5 gwiazdek.


Do wszystkich osób, które sięgają po "Runy": warto być świadomym tego, że główna bohaterka ma 14 lat i mimo wszystko jest to książka przeznaczona dla nieco młodszej publiczności...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

by Alleka