wtorek, 20 stycznia 2015

"Czerwone jak krew" Salla Simukka


SHERLOCK HOLMES MŁODSZEGO POKOLENIA

"Była sobie raz dziewczynka, która nauczyła się bać..."
Taki napis widnieje z tyłu książki opancerzonej czarną okładką - właśnie ON zachęcił mnie do przeczytania utworu Salli Simukki. "Czerwone jak krew" jest powieścią detektywistyczną z elementami thrilleru, opartą na słynnej bajce o Królewnie Śnieżce. Tej historii jednak daleko do bajki...
"Była sobie raz dziewczynka, która nauczyła się bać.
Bajki tak się nie zaczynają. Tak zaczynają się inne, mroczniejsze opowieści."


"Czerwone jak krew" jest historią 17-letniej dziewczyny, która znajduje się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie. Przez czysty przypadek Lumikki odnajduje w szkolnej ciemni suszące się pieniądze... pokryte krwią. Zaczyna prowadzić śledztwo, w wyniku którego odkrywa, że trójka znajomych z jej szkoły wplątała się w straszliwe kłopoty. Chcąc, nie chcąc - Lumikki decyduje się im pomóc. Jak można się spodziewać, jest to jeden z większych błędów, jaki dziewczyna kiedykolwiek popełniła... odkrywa bowiem tajemnicę, której wolałaby nigdy nie poznać. 


Była sobie raz Lumikki. 
Tłumaczenie tego fińskiego imienia oznacza "Śnieżka" - i tutaj pozwolę sobie na ironię: "DALEKO pada jabłko od jabłoni", bowiem z charakteru dziewczyna w żaden sposób nie przypomina postaci wiodącej ze słynnej baśni Braci Grimm. 
Gdyby Sherlock Holmes żył w dzisiejszych czasach, popatrzyłby na Lumikki, pokiwałby głową i powiedziałby z dumą: "Moja krew". Nasza bohaterka jest osobą nader inteligentną, jak na swój wiek. Jest sprytna i spostrzegawcza. Umie poruszać się bezszelestnie. Umie zniknąć w tłumie. Wie, kiedy ktoś kłamie. I nie boi się bez powodu - któregoś dnia Lumikki zadecydowała, że już nigdy nie będzie się bać. A potem przez całe swoje życie kierowała się tylko trzema zasadami: "Nie wnikaj. Nie mieszaj się. Pilnuj wyłącznie swoich spraw." Jak wiadomo z książki, zawiodła w swoim postanowieniu. 
Lumikki nie jest podobna do Sherlocka Holmesa tylko i wyłącznie ze swoich umiejętności detektywistycznych. Jej charakter pozostawia wiele do życzenia. Wyraźnie widać, że dziewczyna nie przepada za ludźmi, co więcej: jest w pewnym stopniu pozbawiona empatii. Życie sprawiło, że stała się oschła i niezbyt miła dla innych. 
Lumikki zamknęła się w sobie. 
A potem, któregoś dnia, znalazła 30 tysięcy zakrwawionych euro...

Postacie Salli Simukki są bardzo dobrze rozbudowane, ale też wyjątkowo schematyczne. Dziewczyna-detektyw o intelekcie Sherlocka Holmesa. Trójka najpopularniejszych uczniów, którzy wpadają w kłopoty: średnio-inteligentny osiłek-podrywacz, jeszcze głupszy tajemniczy narkoman oraz ładna, zakochana w kolorze różowym dziewczyna. Boss karteli narkotykowej pali drogie cygara. Glina jest podwójnym agentem, który zdradza swoją żonę i nade wszystko kocha córeczkę.
Schematycznie, ale opisane w taki sposób, że w trakcie czytania w zupełności to nie przeszkadza. Każdy element "Czerwone jak krew" idealnie pasuje do siebie, a wszystkie połączone ze sobą tworzą razem zgrabną, dobrą do czytania całość.

Autorka wyraźnie wzoruje się na baśni o Królewnie Śnieżce - nie tylko poprzez nazwanie głównej bohaterki "Lumikki". Pojawiają się częste analogie - np., gdy Lumikki wybiera się na szykowne przyjęcie, na którym jest przebrana za Królewnę Śnieżkę albo gdy ucieka przez las przed porywaczami. Takie nawiązania zdecydowanie działają na plus dla całej historii, czyniąc z niej coś na pograniczu bajki i anty-bajki. 

Mimo gorących zapewnień autorki, historia ta wcale nie jest mroczna. Przeszłość Lumikki też nie jest mroczna. Cała sprawa z pieniędzmi również nie jest mroczna. 
(Mroczna jest jedynie okładka.)
Czytelnik wie, że Lumikki ma pewne problemy w kontaktach z drugim człowiekiem. Przez cały utwór przewijają się wspomnienia dziewczyny, które są jak zamknięta szkatułka, którą z jednej strony chce się otworzyć - tak z ciekawości - a z drugiej nie... tak ze strachu przed tym, co znajdziemy w środku. 
Na ostatnich stronach wiadomo już, że zdecydowanie nie jest to nic przyjemnego. Wspomnienia Lumikki są bogate w cierpienie. Pełno w nich bólu. Czuć w nich tęsknotę za czymś, co dziewczyna niegdyś straciła. 
Otwarte zakończenie mówi jednak, że w kolejnych częściach znajdziemy tego wszystkiego znacznie więcej... Znajdziemy kluczyk do wspomnień Lumikki.

Jak na thriller młodzieżowy Salla Simukka wykonała kawał dobrej roboty. Książka jest krótka i czyta się ją szybko i przyjemnie. Nie pojawiają się w niej żadne sceny drastyczne (ku mojemu rozczarowaniu), a autorka nie wgłębia się w specjalizacje zawodu detektywa (no, niestety). Jest to jednak historia, która powinna zadowolić każdego, kto sięga po młodzieżówki, a kto chce się oderwać od wampirów, wilkołaków i "przeszywającego spojrzenia tajemniczego przystojnego". Ja z miłą chęcią przeczytam kolejne części (chociażby tylko po to, by otworzyć szkatułkę ze wspomnieniami Lumikki).

"Był sobie raz mały kluczyk, który pasował do każdego zamka.
Bajki tak się nie zaczynają. Tak zaczynają się inne, weselsze opowieści"

1 komentarz:

by Alleka